W końcu nowy post :) Przez ostatni miesiac ciężko było mi znaleźć czas na pisanie, a nie raz nawet na pichcenie ;) 2 tygodnie zajęły mi wakacje z rodzina - niestety nie mam zdjęć żadnych ciekawych potraw :( A kolejne kilka tygodni było pełne krótkich wyjazdów i remontowego szaleństwa - które jeszcze się nie skończyło ale najgorsza część za nami ;) Teraz znalazłam chwilę czasu kiedy dzieci nie oczekuja mojej uwagi ;)
Dziś padło na upieczenie szarlotki, ponieważ drzew uginaja się od ilości jabłek na gałęziach (mieszkam na wsi, więc jabłka - i nie tylko, mam pod ręka) :)
Kiedy wyjmuję szarlotkę, jeszcze ciepła z pieca od razu kroję kawałek i zjadam na ciepło z gałka lodów i bita śmietana :)
Zwykle robiłam szarlotkę na kruchym cieście ale dziś wypróbowałam przepis, który dostałam od bratowej.
Ciasto:
jajko
2 żółtka
250 g margaryny
3 szklanki maki
szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2-3 łyżki śmietany 18%
1,5 kg jabłek
łyżeczka cynamonu
pół szklanki cukru
Wszystkie składniki na ciasto zagnieść. Podzielić ciasto na dwie części - 2/3 włożyć do lodówki, 1/3 do zamrażalnika.
Jabłka obrać i pokroić w kosteczkę. Wrzucić do rondla, podlać trzema łyżkami wody, zasypać cukrem i cynamonem. Jabłka dobrze wymieszać. Dusić do momentu, aż jabłka będę się lekko rozpadać. Efekt końcowy jest taki, że jabłka sa otoczone syropem.
Blachę wysmarować masłem. Wyłożyć większa część ciasta i posypać lekko cynamonem. Na ciasto wyłożyć jabłka.
Z białek, które zostaja ubić sztywna pianę i wyłożyć na jabłka - nie będzie jej zbyt wiele ale bardziej chodzi o to, żeby zużyć białka ;)
Na wierzch zetrzeć na tarce ciasto, które się mroziło - mi osobiście nie chce się tego robić, więc po prostu układam na wierzchu "placki" ciasta.