środa, 22 sierpnia 2018

Czy biurokracja kiedyś się kończy?

Postanowiłam pisać dziennik z budowy naszego wymarzonego domu, żeby w momencie przeprowadzki na spokojnie już spojrzeć wstecz i zobaczyć ile nam zajął cały projekt budowy naszego wymarzonego domu oraz ile nerwów i stresu nas to kosztowało. Czemu już teraz zakładam, że czekają nas stresy? Bo ja już się stresuje! Biurokracją! Jest już połowa sierpni, a swoją drogę zaczęliśmy w połowie stycznia...
Jako że już teraz mieszkamy na wsi (ja od 8 lat, mąż stąd pochodzi) nie mam dylematów czy to dobry wybór, by wyprowadzić się po za miasto -  dla mnie to jedyna możliwość ;)
Kolejna sprawa, nie musieliśmy kupować tego kawałka ziemi, na którym stanie nasz dom. Dostaliśmy, na razie słownie, bo formalności trwają, ziemię, na której postawimy nasz dom.
Jedyny problem jaki się z tym wiążę to więcej formalności, ale oszczędność gotówki i bliskość, lecz nie za bliska do dziadków, by podrzucić dzieci jest tego warta ;)
W tym momencie w miejscu naszego przyszłego domu rośnie kukurydza :D



Teść był rolnikiem, teraz uprawia ziemię hobbystycznie ;) Działka jest odrolniona, jakoś ziemi kiepska, także kukurydza imponujących rozmiarów nie jest ;) Myśleliśmy, że uda się na jesień wylać fundamenty i trzeba będzie ją wcześniej ściąć. Jednak wiedząc ile jeszcze biurokracji przed nami, kukurydza będzie ścięta w swoim czasie ;)

A więc formalności...
Pierwszą rzeczą jaką musieliśmy zrobić to złożyć do gminy wniosek o zgodę na zabudowę, ponieważ gmina nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Do wniosku musieliśmy dołączyć wstępny projekt, jaki dom chcemy postawić na działce. Wniosek został złożony w styczniu, po 2 miesiącach dostaliśmy decyzję pozytywną. Koszt: 0 zł. Także pod koniec marca mamy dokument w ręce, czas na geodetę. Kwiecień nie sprzyjał załatwianiu i tym sposobem miesiąc zmarnowaliśmy, dopiero na początku maja umówiliśmy się z geodetą. Geodeta powiedział co i jak, umówił się z nami na odbiór dokumentów do złożenia wniosku do gminy o podział działki. Tak, naszą działkę jeszcze trzeba podzielić, bo to jedno, ogromne pole. Możemy to zrobić dopiero teraz, gdy mamy zgodę na zabudowę - Polska :D Niestety geodeta 3 razy się umawiał i 3 razy się nie pojawił. Minęły 2 miesiące czekania na niesłownego geodetę i powiedziałam "koniec"! Zmieniamy geodetę. Tym oto sposobem otrzymaliśmy po dwóch tygodniach projekt do gminy i złożyliśmy go wraz z wnioskiem o podział działki. W tym momencie oczekujemy na decyzję gminy - minęły 3 tygodnie. Jestem ciekawa ile jeszcze ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz